piątek, 7 lipca 2017

„Miłość, która przełamała świat” – Emily Henry



„Miłość, która przełamała świat” – Emily Henry


„Czasami najpiękniejsze chwile naszego życia to te, które najbardziej bolą w danym momencie. Dopiero u samego końca, kiedy spoglądamy w przeszłość, widzimy, czym naprawdę były.”

Jest to wciągająca opowieść o miłości, dążeniu do celu i dochodzeniu do prawdy.

Główna bohaterka Natalie spędza ostatnie lato ze swoimi rodzicami w Kentucky. To ostatnie lato przed jej studiami. Każdy dzień mija jej normalnie, bez żadnych przygód. Jednak pewnego dna zaczyna zauważać dziwne rzeczy. Zielone drzwi do jej pokoju nagle stają się czerwone, znika ogród, który rozciągał się obok przedszkola. W miejscu miasteczka znikąd pojawiają się wzgórza. Natalie czuje, że dzieje się coś niepokojącego. Te dziwne rzeczy sprowadzają ją do spotkana z tajemniczą postacią, którą Natalie nazywa „Babcią”. Jednak tajemnicza postać tym razem przychodzi ją ostrzec: „Masz tylko trzy miesiące, aby go uratować”. Następnego wieczoru dziewczyna spotyka na boisku szkolnym tajemniczego i za razem ładnego chłopca o imieniu Beau.

Natalie jest bardzo spokojną dziewczyną. Posiada kochającą ją rodzinę jednak nie czuje się w niej dobrze. Natalie jest ich adoptowaną córką i chce poznać swoje rodzinne korzenie, jednak ma związku z tym wyrzuty sumienia. Jej życie jest poukładane do momentu, w którym Babcia ją ostrzega. Wtem w jej życie zakrada się panika i chaos, ale nagle zjawił się Beau, który okazał się jedynym jasnym punktem. Chłopak tak jak i ona potrafi nagnać czasoprzestrzeń. Spędzają ze sobą miło czas i się w sobie zakochują.
Tylko, że czas nie ubłaganie ucieka jest go coraz mniej.

"- Masz trzy miesiące, żeby go ocalić Natalie.
- Ocalić? Ale kogo?"

W „Miłość, która przełamała świat” akcja toczy się swoim wyznaczonym przez autorkę stałym tempem, jedyne przyspiesza nieco na sam koniec. 
Ciągle coś się dzieje, ciągle jest coś nowego i każde zdarzenie napędza kolejne.  Książka jest pomysłowo zbudowana i opisana.
Momentami przypominała mi książkę „Wszechświaty” tylko i wyłączne, dlatego że w książce są ukazane dwie rzeczywistości.

„Chodzi o cenę miłości. Dorosnąć oznacza kochać. A kochać oznacza umrzeć. Kto zatem umrze?”

Czytając odczuwałam niedosyt spowodowany małym zaangażowaniem bohaterów w całą sytuację. Niekiedy miałam wrażenie, że oni nic tak naprawdę nie robią.
Jednak najgorsze jest dla mnie zakończenie tej powieści.
Lubię wyjaśnione do końca książki. Tutaj nic nie jest dokładnie wyjaśnione.
Powieść sama w sobie jest super wciągająca za to koniec wszystko psuje. Nic nie jest wyjaśnione i czytelnik zostaje z wielką pustką w głowie.
Każdy z nas może inaczej je zinterpretować i napisać swój własny koniec.
Z drugiej strony zakończenie jest wręcz idealne. To zależy jak się na to patrzy. Może być to też zapowiedź lepszego jutra.
Nie mniej jednak książka wywarła na mnie dużo pozytywnych emocji. Może kaca książkowego nie ma, ale warto było i jest tą książkę przeczytać.

Niekiedy można spotkać się z powiedzeniem:
„Kto czyta książki, żyje wielokrotnie”- jest bardzo idealnym opisem tej książki, w której bohaterowie żyją w dwóch światach sobie równoległych.

Lubię książki, które podczas czytana pobudzają moją wyobraźnię. W tej książce opowieści Babci tak właśnie na mnie działały. Fajnie jest podczas czytania odlatywać do świata wyobraźni i przeżywać daną opowieść. Ja tak miałam podczas czytana. Tak też werdykt mój jest jasny: Ta książka rozwija wyobraźnię.
Dzięki przytaczanym opowieścią Babci książka oprócz poszerzania wyobraźni bardzo się wzbogaca.
Dodatkowo odkrycie tożsamości babci bardzo mnie zaskoczyło i uszczęśliwiło.


Na książce się nie zawiodłam. Powieść spełniła moje wymagania. Nie jest przewidywalna ani nudna. Wciąga czytelnika, czasami zapiera dech w oczekiwaniu na dalszy rozwój akcji.


Moja ocena tej książki to 8,5/10

"Rozpoznajesz w kimś cząstkę siebie, nim jeszcze życie go nią uczyni, i wiesz ponad wszelką wątpliwość, że żadne z was już nigdy nie będzie tą osobą, którą jest w tym momencie, i wierzysz, że mimo to wbrew wszelkiemu prawdopodobieństwu nadal będziecie do siebie należeć."

1 komentarz:

  1. Miałam propozycje zrecenzowania jej... ale chyba jestem już na taką historię za stara (powiedziała dziewiętnastolatka :'))... albo po prostu nie miałam na nią ochoty? Sama nie wiem. Ostatnio spotykam co raz więcej pozytywnych recenzji Miłości... i zastanawiam się, czy w przyszłość (raczej dalszej, aniżeli bliższej) po nią jednak nie sięgnę :)
    Pozdrawiam!
    Q.

    Otwórz Drzwi do Innego Wymiaru :)

    OdpowiedzUsuń