niedziela, 24 września 2017

„Krzyżowiec” - Grzegorz Wielgus


Czytając książkę „Krzyżowiec” autorstwa Grzegorza Wielgusa czułam się jak na lekcji historii. Autor przenosi nas do roku 1098, kiedy bardzo popularne są wyprawy krzyżowe.

Dla jednych będzie to duży plus, który przeważy po stronie: za, przy wyborze lektury, dla innych niestety może się okazać czynnikiem na minus. Nas osobiście to zaintrygowało.

Razem z Geradiel po przeczytaniu książki starałyśmy się ubrać tą opowieść w jedno słowo. Było nam z tym ciężko, ponieważ mamy odmienne zdania, co do treści tej książki. Stwierdziłyśmy jednak, że jest ona dość specyficzna.

Jak sam tytuł wskazuje, jest to książka o Krzyżowcu. Jest on osobą niemą, jego celem jest dojście do Ziemi Świętej, aby odkupić się z win i oczyścić swoją duszę. Owy Krzyżowiec zginą w bitwie i teraz poszukuje odkupienia.

Tak też już na samym początku książki mamy z koleżanką odmienne zdania na jej temat. Mi osobiście początkowe opisy powrotu do żywych bardzo przypadły do gustu. Coś zaczęło się dziać i to na samym początku książki. Pierwsze myśli po zaczęciu czytania książki były: aaa to coś dla mnie, muszę to przeczytać.

Mi natomiast początek nie przypadł do gustu. Okej, przyznam szczerze, opis książki mnie zaintrygował i podpowiadał, że muszę ją przeczytać.  Niestety pierwsze strony trochę mnie zniechęciły. Jestem osobą o słabych nerwach, a te opisy i moja wybujała wyobraźnia zrobiły swoje. Najgorsze było jak zaczęłam sobie to wszystko wyobrażać. Po trzech stronach miałam już dość, a mój żołądek wywracał się na drugą stronę, podróż w dusznym busie mi w tym nie pomagała.

Tak jak widać początek rządzi się swoimi prawami. Osoby o słabych nerwach nie powinny czytać, jednak jak dla mnie za wiele stracą. Książka rozkręca się coraz bardziej, a nasz bohater zaczyna swoją podróż.

Krzyżowiec wędruje przez Europę i widzi jak wiele ludzi przegrywa walkę z epidemią, jaką jest dżuma. Ludzie cierpią z powodu choroby, a on wędruje dalej. Na swojej drodze spotyka wiele osób. Niektóre są przyjazne a inne wrogo nastawione: zjawy, demony czy też potwory.

I jak tu nie kochać akcji, która toczy się w tej książce. Tym razem obydwie mamy te same zdanie. Autor w końcu (dla mnie przez cały czas) zaczyna wprowadzać bardzo ciekawe momenty i akcje do książki. Książka zaczyna wciągać nas coraz bardziej i bardziej.

Dalsze losy naszego Krzyżowca są bardzo ciekawe i porywają czytelnika, a nawet mnie. Co prawda na początku książki byłam bardzo wrogo nastawiona. Praktycznie ją już skreśliłam. Jednak po wielu namowach dałam książce szansę.
Akcja zaczęła toczyć się w bardzo fajnym rytmie, co spowodowało, że się zaczytałam. I co z tym idzie nie wyspałam się do pracy. Kto normalny czyta książki do drugiej w nocy, gdy do pracy ma na godzinę szóstą rano? Tylko ja.

Kolejnym naszym sporem okazał się język powieści.

Ujęła mnie plastyczna barwa języka, którą autor wprowadził do książki. Dodatkowo posiadam też bardzo dobrze rozwiniętą wyobraźnię i dzięki opisom bardzo łatwo sobie mogłam wyobrazić rozgrywającą się akurat scenę. W książce rządzą opisy i sięgają po tą książkę nie spodziewajcie się jakiejś wielkiej ilości dialogów. Główny bohater to niemowa, więc dialogi występują tutaj bardzo sporadycznie. I pomimo tego nie czułam, żeby książka była trudna w odbiorze.

Za to ja mam inne zdanie na ten temat. Co prawda akcja bardzo mnie wciągnęła i zaspałam do pracy, ale to nie język, a sama akcja była tego powodem. Jeżeli chodzi o odbiór książki to mam mieszane uczucia. Jak dla mnie jest w niej stanowczo za dużo opisów a za mało dialogu. Ileż to można czytać opisy i opisy i opisy. Z jednej strony jest to bardzo przydatne i możemy lepiej poznać świat z książki. Jednak mnie takie coś bardzo męczy.
Trzeba zaznaczyć, że jest to debiut pana Grzegorza i spisał się on na meda, bo aby wpaść na taki pomysł to nie lada gratka ;)

Jak widać nasze zdania bywają podzielone, ale z jednym się zgadzamy. Książka zasługuje na przeczytanie. Wspólnymi siłami oceniamy ją na 7,5/10









Brak komentarzy:

Prześlij komentarz