sobota, 4 marca 2017

Klątwa przeznaczenia – Monika Magoska-Suchar, Sylwia Dubielecka [PRZEDPREMIEROWO]

Monika Magoska-Suchar i Sylwia Dubielecka w ostatnim czasie zaskoczyły nas swoją twórczością. W marcu ma być premiera ich pierwszej książki pod tytułem „Klątwa Przeznaczenia”
Autorki powieści rzuciły na nas Klątwę Czytania!
Powieść zabiera czytelnika w niesamowity świat fantasy oprószony szczyptą miłości, aż trudno uwierzyć, że to debiut autorek.

Powieść z gatunku fantastyki przeplatanej z iście pikantnym romansem. Już sam opis z okładki intryguje i woła: „Przeczytaj mnie!”. Kocham fantastykę, a magia ma szczególne miejsce w moim sercu, dlatego historia Arienne – młodej czarodziejki, którą przeznaczenie zaniosło do Czarnej Twierdzy wprost w silne ramiona Mistrza Walk – Severo.
„Arienne, młoda czarodziejka ucieka przed niebezpieczeństwem i postanawia powierzyć swój los Przeznaczeniu. Uzbrojona jedynie w wiedzę, spryt i magiczne umiejętności postanawia schronić się w Ravillonie, siedlisku przestępców pozbawionych wstydu i jakichkolwiek zahamowań, zarazem miejscu, w który władzę sprawują żelazna ręka mężczyzn. Tu kobiece słowo nie ma wartości. I wcale nie jest to bezpieczne miejsce.
Dziewczyna posiada magiczne zdolności i jako jedyna jest w stanie zagrozić Mistrzom. Niestety to w Czarnej Twierdzy jest zabronione i karane. Arienne nie pozostaje nic innego jak przystosowanie się do obecnej sytuacji. Po dość krótkim czasie zostaje Milady jednego ze Związkowców i jej plany zaczynają się kruszyć. Jednak los zdecydował, że mają oni do wypełnienia wspólną misję.”
Co z tego wyjdzie dowiecie się czytając tą grubą książkę!

Książka ma nieco ponad osiemset stron lekko pisanej powieści, która potrafi zawładnąć sercem czytelnika od pierwszej strony.
Pisana jest swobodnie, lekko i w dość zapomnianym języku, który dodaje uroku tej lekturze.  Czytając książkę można się naprawdę bardzo dobrze ubawić, zrelaksować i oderwać od ciężkiego dnia w pracy czy szkoły.
Książka ta ma bardzo dużo zalet, które chcemy wam przedstawić.
Na pierwszy miejscu przede wszystkim trzeba postawić sam zamysł fabuły. Autorki spisały się na medal i stworzyły dzieło literackie, (bo inaczej nie da się nazwać tej powieści), godne nie jednej zagranicznej sagi. Czegoś takiego jeszcze nie było! Romans, Magia, Przeznaczenie, a wszystko to w otoczce reżimu, jaki panuje w bractwie bezwstydnych Związkowców.
W tym utworze na pewno nie zabraknie: miłości, nienawiść, magii, przygody, zemsty oraz akcji, która szybko się rozwija i jest jak typowe góry. Raz pędzi bardzo szybko jak narciarz po zboczu bardzo stromej góry, a raz ma swój stały rytm, po którym przyjdzie kolej na szalony przebieg zdarzeń.
Postacie stworzone przez pisarki są na drugim miejscu podium. W szczególności główni bohaterowie: młoda, filigranowa, delikatna, niedoświadczona i co najważniejsze – bardzo nieśmiała Arienne, która olśniewa urodą, inteligencją oraz swoim obyciem towarzyskim, a jakże różna od Severo – surowego, umięśnionego, bezpośredniego i stanowczego Mistrza Walk, który w alkowie ze swoim Olbrzymem nie ma sobie równych.
Moje serce skradli bohaterowie książki.
Uwielbiam powieści, w których bohaterowie nie są kopiami i mają ten sam charakter czy sposób bycia. Przed czytaniem miałam wątpliwości, ponieważ w tej powieści jest bardzo dużo postaci.
Jestem zadowolona, ponieważ autorki każdą osobę idealnie wykreowały. Wszyscy mają swój odmienny charakter, pogląd na życie czy uczucia. Odnajdziemy w tej powieści postacie, które puszą się jak pawie przez osoby skrajnie normalne aż dojdziemy do och i ach… Czyli sami zakochamy się w swoim książkowym ideale.
Miłość do bohatera gwarantowana, nie da się nie obdarzyć kogoś miłością książkoholika.

Za to moją ksiażkoholkikową miłością obdarzyłam mojego ulubionego Lwa Severo.  Niesamowity, silny, wytrwały, władczy, Severo nadchodzi. Idzie do każdej z nas z różą z okazji Dnia kobiet.
„Wbrew mym protestom i licznym argumentom (…) wprawnymi ruchami pozbawił mnie odzienia. A gdy w końcu to uczynił, odebrał mi mowę, jednym parzącym wręcz spojrzeniem omiatającym moje ciało.”

Dziewczyny swoich umiejętności nie szczędziły tylko na postacie pierwszoplanowe, ale również przedstawiły w ciekawy sposób drugoplanowych mieszkańców Czarnej Twierdzy, a nawet postaci epizodycznych. Jednakże na szczególne wyróżnienie zasługują m.in. Mistrz Magii – Ven ze swoją delikatnością, a nade wszystko lojalnością wobec przyjaciół, Mistrz Szpiegostwa – Tessi lubujący się w zakładach i spaniu do południa, Mistrz Siły i Równowagi – Gavin za rubaszny język i frywolny sposób bycia oraz Mistrz Etykiety – Moru, który zbytnią pruderyjnością i taktem dorównuje Arienne.
„Ile razy mam wam, bezrozumni głupcy, powtarzać, że sypiam do jedenastej? Wcześniejsze godziny nie istnieją dla mnie i mego ciała!” – Tessi, Mistrz Szpiegostwa

„Niech będzie zatem, że sprzeciwiłem się waszym rozkazom. Nie skrzywdzę przyjaciela.” – Ven, Mistrz Magii

„Tu są damy! Opanuj się! Co to za słownictwo!” – Moru, Mistrz Etykiety
„A teraz zajmij się tą dziewczyna jak trzeba, bo wstyd mi za ciebie! Po pamiętnej uczcie straciłeś wigor w kroczu czy co?” – Gavin, Mistrz Siły i Równowagi
Najbardziej w tej całej książce frustrował mnie swoim zachowaniem Saulo. Jego charakter kojarzy mi się z połączenia szczura z pinczerkiem z małym dodatkiem Pawia. Jednym słowem szczuropinczerp. Okropny jak szczur, hałaśliwy jak pinczerek i dumny jak paw. Jednak, co z tego jak i tak nikt go nie lubi.
Kiedyś dostałam takie fajne karteczki z napisem „W razie frustracji spowodowanej przez zachowanie bohatera: Pognieść, potargać i wywalić” miałam ich około 30, teraz nie mam ani jednej.
„Co?! - Młodzieniec tupie nogami z nieskrywanej wściekłości. – Deszcz? Teraz? Gdy ja jeszcze nic nie upolowałem.” – Saulo, Cesarz Fenian
Następnym plusem jest świat stworzony przez Sylwię i Monikę, rodem wyjęty z przełomu średniowiecza i renesansu. Wszyscy rozmawiają językiem, którego podniosłość i styl przenosi nas w wiek XVI, a pomagają w tym opisy wystrojów tak dobrze napisanych, że czytelnik czuje się, jakby sam właśnie znajdował się w salach Czarnej Twierdzy. Wymyślne nazewnictwo krain, miesięcy czy też narodowości są dowodem wielkiego potencjału, jaki drzemie w Klątwie. Archaiczna terminologia dawnych czasów jest plusem samym w sobie, dzięki któremu sami zaczynamy nazywać łóżko – alkową, a kobietę niewiastą.
Na uznanie zasługują również umiejętności liryczne twórczyń, które bezbłędnie sobie poradziły z tekstami pieśni, zaklęć czy wierszy, a ich wbrew pozorom w książce występuje dość sporo.

„Grzeczna ma panienko
Zaśpiewasz mi cienko
Gdy futerko twoje
Wpadnie w ręce moje!”
Moim sercem zawładnęła też ilość poezji wymyślonej przez Mistrzynie pióra na potrzeby ich dzieła.
„Puszcza zazdrości
Lwiej Wysokości
Ogromny ma pysk
W swych źrenicach błysk
Ogon ma z kitą
Cześć należytą …”
Zalet jak widać jest bez liku, a można by tak jeszcze wymieniać i wymieniać. Jednak trochę (a może i bardzo) zawiódł mnie koniec, który spycha czytelnika na krańce swojej ciekawości, by zakończyć się przemienić się w ekstremalnie niezakończone zakończenie. Frustracja (a może zawód?) jaką czułam po przeczytaniu bagatela 810 stron, aż biła ze mnie na kilometr. Książka tak „wciąga”, że nie mogłam jej odłożyć nawet na rzecz potrzeb fizjologicznych, o jedzeniu czy piciu nie wspominając ;) Mogła to być wina braku podziału na typowe rozdziały, ale fragmenty oddzielone gwiazdką. A wiadomo jak to się kończy u książkoholika. Standardowo padały słowa: „Jeszcze TYLKO fragmencik i idę się uczyć/spać”. Od książki odchodziłam, gdy oczy same się zamykały ze zmęczenia, albo po prostu zasnęłam nie wiedzieć, kiedy ;) Proponuję zacząć przygodę z tą pasjonującą opowieścią w piątek popołudniu, aby móc delektować się treścią.
Książkę czyta się z zapartym tchem i wszystko jest ładne, cacy i super. Jednak zakończenie tej powieści jest trochę niedopasowane. Z jednej strony zostawia pewien niedosyt i chęć jak najszybszego sięgnięcia po kontynuację. (Dlatego autorki pisać kolejną część jak najszybciej!) Z drugiej strony tak trochę nie do końca na ich możliwości. Jest to nie mniej najmniejsza wada i jak dla mnie jedyna.
Ja tu tak „Klątwę” zachwalam, jednakże jest to powieść specyficzna i od razu może nie trafić w każdy gust przez brutalność, która przejawia się od początku do końca i rozwiązłość, jaką oznaczają się Związkowcy, (co pokazuje, że nie jest to tylko pozycja dla kobiet), po romans szesnastolatki z dojrzałym trzydziestosześcioletnim mężczyzną, co tak naprawdę jest niczym niezwykłym, jeśli spojrzymy na to z perspektywy epoki, w jakiej rozgrywa się akcja książki. Dla przykładu ja niewiasta licząca zaledwie 21 wiosen przez społeczeństwo książki uznana zostałabym za starą pannę, która ma marne szanse na zamążpójście ;)
Reasumując „Klątwa Przeznaczenia” to tomiszcze pasji pisarskiej, w której każdy znajdzie fragment dla siebie.  Dla mnie czas spędzony przy czytaniu i przeżywaniu losów Magiczki i Lwa był jedną wielką przygodą, która mam nadzieję szybko powróci wraz z kolejną częścią, na którą już teraz czekam z niecierpliwością, ponieważ jest to jedna z najlepszych pozycji literackich, którą przeczytałam w ciągu ostatnich kilku lat, ponieważ od dawna żadna książka nie wywarła na mnie tak piorunującego wrażenia, że choć ją już przeczytałam z przyjemnością wracam do ulubionych fragmentów nawet kilka razy dziennie. Ufam, że moja recenzja zachęci Was do sięgnięcia po ten wyśmienity kąsek, jakim jest „Klątwa” i na waszych półkach będzie gościć na honorowym miejscu.

Moja ocena: 10/10 (Dziewczyny wykonałyście kawał genialnej roboty)
Oceniam tą książkę 10/10 (Czekam na kolejną część
)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz