czwartek, 28 września 2017

Papierowy Księżyc - Anna Crevan Sznajder

Jakiś czas temu uraczyłam was recenzją „Niczyjej” Anny Crevan Sznajder, po której kac książkowo-animo-mangowy jest ze mną po dziś dzień. Z racji tego sięgnęłam po kolejne dzieło Ani, a mianowicie „Papierowy Księżyc”, który dostałam od autorki podczas wspólnie spędzonego czasu na Warszawskich Targach Książki. Bardzo ci za to dziękuję Aniu 😘

Jest to króciutka historia, która ma zaledwie 80 stron. Opowiada o bólu, niepewności, rozczarowaniu, bezsilności, tragedii, miłości i śmierci. Dużo tego prawda? Mimo to od tego majstersztyku nie można oderwać wzroku.

„Milczę, ale łzy zupełnie niechciane spływają po mojej twarzy. Ma rację i nie ma jej jednocześnie.”

Poznajemy przebłyski wspomnień młodej kobiety, której życie posypało same kłody pod nogi. Wiemy, co czuje i jak próbuje podołać nieuniknionej prawdzie, a wręcz się z nią pogodzić. A jaka jest ta prawda? Mimo młodego wieku jej życie przemija i już niedługo na wieczność pogrąży się w objęciach Morfeusza. Czując nieuchronny koniec postanawia pozostawić coś po sobie miłości swojego życia. Mimo ogromnego bólu postanawia, iż spełni swój ostatni cel. Pomimo tego, że jej się udało wypełnić tą misję, nie mamy przepełnionego tęczą i słodyczą Happy Endu. 

„Jeszcze nie czas, nie czas…
Tylko mam go coraz mniej!”

Książkę czytało mi się niezmiernie szybko, za szybko. Jednakże jest to jedna z tych pozycji, których nie da się odłożyć natychmiast na półkę zaraz po jej przeczytaniu, a zmusza ona nas do wielogodzinnych refleksji, czym jest miłość, żal i jak to oddziałuje na nasz żywot. Zadajemy sobie pytania w stylu: „Na pewno dobrze postępuję?”. Rozmyślamy, czy w przeszłości nie popełniliśmy ogromnego błędu, który teraz waży na naszym szczęściu.

„Czy byłabym w stanie zrobić to raz jeszcze?”

Papierowy Księżyc jest wspaniałym dziełem, które szybko nie zniknie z naszych myśli. Stanowczo odradzam czytać, jako lekturę do poduszki! Ja tak postąpiłam i miałam następnego dnia za sobą nieprzespaną noc! Ciężki klimat, w jakim jest napisana książka pozostaje od początku do końca.

Najbardziej mi się w niej podobało niekonwencjonalne podzielenie tekstu na krótkie urywkowe wspomnienia z różnych perspektyw myślowych naszej bohaterki, jednakże łączą się one w piękną i wzruszającą całość.

Zaskoczę was pewnie informacją, że jest to alternatywne zakończenie „Niczyjej”, (dzięki ci o wielki Kami za to!). Mimo to spokojnie można przeczytać „Księżyc” bez zapoznania się z jej treścią, choć wiele to pomaga i wyjaśnia pewne niuanse. Dodatkową ciekawostką jest to, że w tekście na próżno szukać imienia chłopca, który zawrócił w głowie naszej bohaterce, ponieważ nigdy nie wymieniła go z imienia, ale domyślamy się kto nim może być ;)

Zakończenie, mimo że nic nie ukrywa możemy je zinterpretować na dwa sposoby, a jakie? Tego już wam nie zdradzę :) Musicie sami się w nie zagłębić.

Do niedawna „Papierowy Księżyc” można było zamówić u Ani w ramach akcji: „Kupując tą książkę wspierasz wydanie Niczyjej”. Ale jak już wiemy „Niczyja” zostanie wydana nakładem wydawnictwa Novae Res na początku przyszłego roku :) A Ania zdradziła mi, że na końcu drugiej części: „Tylko twoja” prawdopodobnie ukaże się „Księżyc” w formie dodatku :) Więc i wy będziecie mogli się nim cieszyć w trochę bardziej odległej przyszłości :)

Oceniam tę książkę wysokim 10+/10, ponieważ zmusiła mnie do zadania sobie pytania: „Czy ja naprawdę jestem szczęśliwa?”. Polecam serdecznie wam się z nią zapoznać :)


1 komentarz: